kroy napisał(a):Ja czytałem jakiś wywiad w który Dusan Kuciak powiedział(chyba to było w sporcie), że "jeśli nie przejdą Steauy to wielka tragedia się nie stanie bo jeszcze dużo ważnych meczy przed nami." brak mentalności, brak woli zwycięzców, minimalizm, i tłumaczenie się w stylu "nie udało się to się nie udało, na chuj drążyć temat".
Warto jeszcze w kontekście tego Kuciaka dodać dwa "przypisy" do tego, co napisałem:
1) Zwróćcie uwagę, że problem dotyka również przybywających do Polski obcokrajowców. Oni po prostu wiedzą - a jak nie wiedzą, to w parę miesięcy się do tego systemu adaptują - że tu można grać średnio i dostawać za to relatywnie znakomite pieniądze. I nikt się nie zapłacze, jak odpadniemy w el. LM, no bo przecież "wielkiej tragedii nie ma".
A jeszcze coś takiego mówi Dusan Kuciak - czyli facet, który wśród tych obcokrajowców w naszej "ekstraklasie" jest jednym z najlepszych ponoć. Znamienne?
2) Pisałem już tu kiedyś o bardzo interesującym obyczajowo zjawisku:
jak dobry polski piłkarz pojedzie za granicę (przykład wzorcowy: trio z Dortmundu), to po prostu gra w piłkę i pokazuje, na co go stać. Jak tylko ten dobry piłkarz wraca tutaj na krótkie odwiedziny, np. zagrać mecz w reprezentacji, to natychmiast przestaje grać w piłkę tak, jak potrafi, za to zaczyna dla pierdolić jakieś kocopały z Polskiego Słownika Piłkarskiego.
Pamiętacie akcję z biletami Błaszczykowskiego na Euro? To było kuriozum - a przecież to jest facet, który ma naprawdę nieźle poukładane w głowie, bo gdyby nie miał, to by nie doszedł na Zachodzie do takiej pozycji jaką dziś ma.
I teraz pytanie: co się z tymi ludźmi dzieje, że oni tu wracają i im odbija? Zapominają co potrafią? Dlaczego taki Błaszczykowski, który zalicza w skali sezonu -naście goli i -naście asyst, wali jakieś smuty, zamiast grać; a Lewandowski, który łoi Realowi i Bayernowi, nie umie w reprezentacji trafić od tysiąca minut?
Moja odpowiedź: polska piłka jest dziś takim bagienkiem, które na ogół infekuje, psuje po prostu ludzi, którzy się w nim babrają. To dlatego trenerów mamy jeszcze gorszych niż piłkarzy, a ci nieliczni piłkarze, którzy coś osiągają, robią to absolutnie wbrew zasadom panującym w tym środowisku. Żaden z nich nie jest "produktem" polskiego szkolenia, tylko albo gościem, który uciekł z tego kraju odpowiednio wcześnie i nie zdążył się "zepsuć" (Lewandowski), albo jakimś zupełnie ubocznym skutkiem, tak jak Błaszczykowski - ale to jest wyłącznie potwierdzenie zasady, że w chujowym piłkarsko kraju raz na jakiś czas musi się urodzić dobry piłkarz, bo choćby ze statystyki to wynika. Na tej samej zasadzie spierdolony zegar dwa razy na dobę wskazuje dobrą godzinę.
kroy napisał(a):Co tu się dziwić, piłkarze polscy są tacy sami jak większość Polaków.
Absolutna nieprawda i jakieś uogólnienie z dupy.
Popatrz sobie na zarobki tzw. zwykłych Polaków w odniesieniu do pracy, jaką ci Polacy wykonują.
Mimo wszystko jest w Polsce tak, że pracując za średnią krajową na ogół zasuwasz po te 8-10 h dziennie, przychodzisz do domu zmęczony i musisz się martwić, co będzie jutro - bo rynek pracy jest taki, że nie znasz dnia ani godziny. Jest w tym jakiś element proporcji pracy do płacy.
Polski piłkarz za swoją gównianą grę zarabia pieniądze, o których większości ludzi po prostu się nie śniło. I może to robić byle jak - najwyżej po dwóch latach zmieni klub na gorszy i będzie kasować z kontraktu w miesiącu nie 50 tys. zł, tylko 35 tys. - no to faktycznie, straszna krzywda.
W tym sensie mniej demoralizujące są pieniądze, które zarabiają goście na Zachodzie - bo oni podnoszą swoje umiejętności, uczą się, grają na wysokim poziomie, a jak nie, to wylot. W Polsce te pieniądze są na takim poziomie, że dla większości piłkarzy podnoszenie własnych umiejętności albo wyjazd zagraniczny niekoniecznie muszą być motywacją. Dlatego w Polsce pan piłkarz to MGR INŻ - Możesz Gówno Robić I Nieźle Żyć.