Niezwykłe poruszenie zapadło po kolejnej, planowej porażce reprezentacji. No, może planowej połowicznie, bo Słowacja to oczywiście rywal marny, ale przecież wciąż mówimy o polskich piłkarzach, którzy regularnie są w stanie wygrywać jedynie z San Marino. Jest rzeczą zdumiewającą, jak wiele osób w tym kraju nie potrafi ogarnąć prostego przekazu: nie potrafimy grać w piłkę i jest to sytuacja permanentna. Zaskoczeni każdym kolejnym meczem są zarówno kibice, jak i dziennikarze. Ci ostatni rozczulają nas kompletnie... Pora na kilka słów, tym razem już na chłodno, dzień po kolejnej porażce drużyny narodowej.
Najpierw podczas zgrupowań padają setki idiotycznych i naiwnych pytań. Czy Adam Nawałka to dobry trener? Czy nowy szkoleniowiec znajdzie sposób na efektywne ustawienie piłkarzy? Czy atmosfera w drużynie jest dobra? Jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z sytuacją, żeby na podobne pytania padła odpowiedź w stylu: nowy trener nie daje rady, raczej nie ustawi nas dobrze, a atmosfera jest tak zatęchła, że nic dobrego z tego nie wyniknie, poprzedni szkoleniowiec był lepszy. Nie, tak to się nie odbywa. Dziennikarze zadają ciągle te same pytania i doskonale wiedzą, jaką usłyszą odpowiedź. Czują jednak, że zadanie takich właśnie pytań jest obowiązkiem, jak dla kierowcy jazda autobusem miejskim od przystanku do przystanku. Tłuką dzień w dzień to samo, ten sam naiwny przekaz: lepiej, lepiej, lepiej.
A niby z jakiej paki miałoby być nagle lepiej?
W te same słodkie pytania i te same słodkie odpowiedzi („wszystko idzie w dobrym kierunku”) wczytują się kibice i na poważnie zaczynają analizować, co się zmienia na plus, a co na minus. Odpowiedzi „nic się nie zmienia” jakoś nie akceptują, odmawiają jej przyjęcia, zamiast słuchać, zatykają uszy i śpiewają „lalalala”. Przecież coś się musi zmienić, w tę albo w drugą stronę. W związku z tym na wszelki wypadek wierzą, że się zmienia w tę dobrą. Kierowani tą wiarą, idą do kas i kupują bilety, inni kupują piwo i siadają przed telewizorem. 90 minut później następuje etap powszechnego wkurwienia. Hmm. Inteligentny człowiek jeśli idąc ulicą Ząbkowską zawsze dostaje w łeb od stojących w bramie chuliganów, zmienia trasę i wraca do domu inaczej – chyba że lubi w ten łeb dostawać. Na tej samej zasadzie inteligentny człowiek nie powinien być zaskoczony, że w łeb dostaje reprezentacja w piłce nożnej. Jeśli nie lubi oglądać porażek, niech zmieni hobby. Albo chociaż – niech się nie denerwuje z powodu normalności. Tak, normalności – słaba reprezentacja Polski to coś normalnego. Nienormalnie się zrobi, jeśli znienacka zacznie grać dobrze. W całej naszej historii, to były krótkie epizody.
Każdy chce być trenerem, każdy ma własny skład w głowie, ale... niech każdy zacznie od siebie. Nasza propozycja dla dziennikarzy – nie pisać w kółko o kadrze, bo nie jest ona tego warta. Na pewno znajdziecie mądrzejszy i bardziej pożyteczny sposób, by zapracować na swoje pensje. Propozycja dla kibiców – nie chodzić na mecze, zwłaszcza te sparingowe. I tak na koniec wychodzicie zdenerwowani, a szanowny piłkarz Klich apeluje, by dać wam zakazy stadionowe (czterdzieści tysięcy zakazów!), bo nie dość gorliwie kibicowaliście. Olejcie mecze dla dobra tej drużyny – niech ci piłkarze na swoją popularność uczciwie zapracują. Jecie im z ręki, zamiast wymagać. W każdym zawodzie na uznanie ludzie muszą zapracować ciężką, dobrze wykonywaną pracą. Nic za darmo. A wy wielbicie zawodników, zanim cokolwiek zrobią. Ba, wielbicie ich tylko przed meczami, bo nigdy po. Jesteście skończonymi naiwniakami, działającymi na niekorzyść futbolu – rozpieszczacie zawodników i deprawujecie ich. Potem strzelają jedną bramkę na rok i pokazują gesty: uciszcie się.
* * *
Tak, naiwność kibica nie zna granic. Podobnie jak nieodgadniona jest jego słaba pamięć. Teraz wielu pyta: dlaczego zagrał ten, a nie tamten? Dlaczego w kadrze są zawodnicy Górnika Zabrze? Co to za zmiana, Pazdan na boisku? I w ogóle – już widać, że nie da rady! Polska myśl szkoleniowa, pffff!
Nam się zdaje, że Pazdana w kadrze to próbował już Leo Beenhakker, a pierwsze trzy mecze Holendra zakończyły się następującymi wynikami:
0:2 z Danią
1:3 z Finlandią
1:1 z Serbią
Dopiero w czwartym meczu, cudem udało się ograć Kazachstan 1:0. O początkowej tragicznej serii Jerzego Engela nawet nie ma co wspominać. Może więc dajmy Nawałce odrobinę spokoju. Trzeba być skrajnym próżniakiem by sądzić, że AN widzi gorzej, kto się nadaje, a kto nie. Trzeba mieć też nie po kolei w głowie, by uznać, że facetowi zależy mniej niż kibicom.
Wstawił do składu tego, a nie tamtego? Co to ma za znaczenie? Tamci też grali i też przegrywali, dokładnie w takich samych okolicznościach. Uczciwość nakazuje chociaż danie szansy innym wykonawcom, nową weryfikację. Weryfikacja zawsze jest czasochłonna.
Wydawanie ostatecznych ocen po każdym meczu prowadzi do absurdu. Kto jest bowiem największym wygranym meczu ze Słowacją? Kamil Glik, głównie dlatego, że w tym meczu nie zagrał. No i Klich, bo też nie zagrał. Ach, jeszcze Zieliński, też go zabrakło. Gdyby grali – ohoho – wtedy dopiero by się działo. Ale przecież grali, grali wcześniej. W takich samym meczach. Olkowskim kręcili Słowacy? A przepraszamy bardzo, Piszczkiem Czesi to nie kręcili? Kosznik nie przekonał? A Boenisch z Wawrzyniakiem przekonywali? W polskiej kadrze inaczej niż w życiu – zawsze rację mają nieobecni.
Pytacie, dlaczego zagrali piłkarze Górnika? A widzieliście tabelę ekstraklasy? Tak, wyżej jest Legia, ale przypominamy, że jednoosobowa linia pomocy tej drużyny - zwana Miroslavem Radoviciem - nie jest z Polski. Może mieli zagrać jacyś zawodnicy z innych lig? Niestety, poza tymi oddanymi do młodzieżówki, żadnych już nie ma. Stan posiadania naszego futbolu to ci zawodnicy, których widzieliśmy.
Bicie na alarm nie ma sensu, nie dzieje się nic co byłoby odstępstwem od normy. Lepiej olewać tę kadrę i zaczekać, co wyniknie z pracy trenera, jeśli da mu się te kilka miesięcy na budowanie zespołu w spokoju. Bez tej całej zawieruchy, jakiej jesteśmy świadkami od wczoraj. Kilka meczów przy pustych trybunach, na wyćwiczenie jakichś wariantów, bez idiotycznej presji. Dla wspólnego dobra. Będziecie bogatsi o pieniądze zaoszczędzone na biletach i zdrowsi psychicznie.
* * *
Najgorsi są jednak tzw. eksperci. Wszystko wiedzą najlepiej, ale niestety tylko wówczas gdy recenzują, a nie są recenzowani. Znają rozwiązania wszystkich problemów, dostrzegają wcześniej, kto się nadaje, a kto nie. Zawsze nadaje się ten zawodnik, który akurat nie mógł zagrać.
Problem ze środkiem obrony? Zaraz szereg ekspertów podpowie: Marcin Kamiński je rozwiąże!
Mieliśmy nie wydawać werdyktów po jednym meczu, ale dla Kamińskiego zrobimy wyjątek, ponieważ jest to najbardziej lansowany obrońca w ostatnim dziesięcioleciu. Na każde pytanie o przyszłość defensywy eksperci od roku udzielają tej samej odpowiedzi: Kamiński! I później mówią o jego zaletach. Jakich?
Nikt nie mówi, że Kamiński jest dobry w odbiorze piłki. Przynajmniej takich wypowiedzi nie zauważyliśmy. Jeśli się mylimy, zarzućcie nas cytatami. Nikt też nie twierdzi, że dobrze gra głową (sam piłkarz mówi o tym, że głową gra słabo). Nikt nie mówi, że jest silny i trudny do minięcia – żaden ekspert nie użył takiego argumentu. Wszyscy jak jeden mąż powtarzają za to: dobrze wprowadza piłkę do gry, swobodnie się czuje z piłką przy nodze.
To jakieś odwrócenie pojęć. Obrońca w pierwszej kolejności jest od tego, by swobodnie z piłką przy nodze nie czuł się przeciwnik. Niestety, patyczak z Lecha tę swobodę przeciwnikom zapewnia. Prawdopodobnie nie ma na świecie ani jednego napastnika, który pomyślałby przed meczem: „O Boże, Kamiński, tylko nie on!”. Trudno sobie wyobrazić, by chociaż jeden zawodnik miał koszmary przed starciem z tym akurat defensorem. Być może chłopak ma wielki potencjał, być może w przyszłości zmężnieje, nabierze masy mięśniowej, nauczy się grać głową i zrobi się twardszy. Dlatego być może W PRZYSZŁOŚCI będzie zasługiwał na grę w reprezentacji.
kazimierzyk napisał(a):qbekpro napisał(a):kazimierzyk napisał(a):jednak jeszcze nie sięgnęli samego dna
Pierdolisz waćpan.
To jest właśnie dno. I dwa metry mułu.
I tak od kilku lat. Tak, jak napisałem po meczu z Ukrainą: następny mecz repry obejrzę z najbliższej wielkiej imprezy (ME lub MS).
miałem na myśli to, że będzie jeszcze gorzej
Jaaasiek napisał(a):1) mamy, ale za mało i dodatkowo nie ma co mówić o ich zgraniu
2) pytanie czy traktują to jako zaszczyt, czy przykrą konieczność pomiędzy spotkaniami ligowymi, żeby nie zostać zjedzonym przez polskie media i kibiców
kazimierzyk napisał(a):Moim zdaniem chłopaki z kadry po prostu powinni się razem najebać,potem od razu by się czuli na boisku.
Grzeni napisał(a):Wlasnie wyczytalem gdzies przed chwilą wypowiedz Zlatana, ze mundial bez niego jest niczym...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 80 gości